Do Polski trafi 5 mln ton węgla m.in. z Kolumbii, Australii, Indonezji i RPA. We wtorek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa informowała, że spółki importujące węgiel na polecenie premiera — PGE Paliwa i Węglokoks — już w 80% wykonały decyzję dotyczącą tegorocznego importu, w efekcie czego do Polski trafiają tony gotowego do spalania surowca. — Sprowadzany w ostatnim czasie z zagranicy węgiel w większości jest miałem słabego gatunku. Mimo dużej ilości surowca z importu na polskim rynku zabraknie ok. 2,5-3 mln ton węgla opałowego — ocenia szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. – Należy mówić ludziom otwarcie i wprost, że w tym roku będzie problem z ogrzewaniem dla tych wszystkich, którzy korzystają, szczególnie w indywidualnym ogrzewaniu, z węgla, bo tego węgla zabraknie. Nawet mimo tych milionów ton, które gdzieś tam do Polski płyną — powiedział związkowiec.
W ocenie Dominika Kolorza sprowadzany obecnie węgiel w większości nie nadaje się do wykorzystania w gospodarstwach domowych. — Niestety, ta kontraktacja jest nieudana i to trzeba sobie szczerze powiedzieć. Będziemy mieli za chwilę sytuację, że w Polsce znajdzie się 12 mln ton węgla, ale w większości to będzie miał słabego gatunku. Jak uda się uzyskać z tego miału 1,5 mln ton węgla opałowego, to będzie olbrzymi sukces. Jeszcze w granicach 2,5-3 mln ton węgla po prostu zabraknie — ocenił lider śląsko-dąbrowskiej "S".
— Warszawa nie rozróżnia węgla od węgla. Dla nich czarne to jest czarne. Węgiel z Indonezji to jest glina, w której czasami znajdzie się bryłkę węgla. Koszty odsiania takiego węgla są bardzo duże — tłumaczy Dominik Kolorz, wskazując, że wobec wprowadzenia embarga na węgiel z Rosji państwowe spółki już w kwietniu powinny kontraktować węgiel głównie w Kolumbii i RPA, gdzie jest surowiec nadający się do spalania w polskich piecach.
W jego ocenie sprowadzanie obecnie dużej ilości miału energetycznego, który nie nadaje się na rynek odbiorców indywidualnych, grozi nadpodażą węgla dla energetyki wiosną przyszłego roku. — Pytanie, kto ten drogi węgiel za prawie 1,5 tys. zł w polskich elektrowniach będzie spalał — mówił związkowiec, według którego importerzy myślą już o eksporcie sprowadzonego miału, by ograniczyć poniesione straty.
Niedawne podwyżki cen węgla dla odbiorców indywidualnych wprowadzone przez Polską Grupę Górniczą Dominik Kolorz uznał za "w dużej części nieuzasadnione". Jego zdaniem nieprzekonujące jest tłumaczenie, że wzrost cen węgla opałowego w ciągu miesiąca o blisko 50% wynika z konieczności pozyskania środków na inwestycje. — Marża na węglu opałowym jest już w tej chwili za wysoka i te ceny są, w mojej ocenie, za wysokie. Te, które były przed podwyżką, były realne, na tym węglu też się zarabiało — powiedział związkowiec, wskazując, iż większych wpływów należy szukać nie w gospodarstwach domowych, ale w energetyce. Podkreślił, że nawet jeśli węgiel dla energetyki zdrożałby w przyszłym roku o 50-60%, nadal koszt produkcji energii z węgla będzie na niskim poziomie.
fot. pixabay.com
oprac. /kp/