• +48 502 21 31 22

Całkowita rezygnacja z paliw kopalnych zahamuje globalne ocieplenie

Od 3,3 do 3,6 mld ludzi odczuwa skutki zmian klimatu w postaci powodzi, suszy, klęsk żywiołowych, rekordowych upałów i pożarów.

Całkowita rezygnacja z paliw kopalnych zahamuje globalne ocieplenie

Rekordowe upały i susza w całej Europie, pożary w Grecji i Hiszpanii, blackout na Sycylii czy sięgające nawet 50˚C temperatury w Chinach i USA – przyczyną tych ekstremalnych zjawisk są zmiany klimatu. – Tegoroczne rekordy temperatury pokazują, że spalamy zbyt duże ilości paliw kopalnych. Trzydzieści niezależnych, największych na świecie organizacji naukowych potwierdza, że to ocieplenie jest bezpośrednio wynikiem działalności człowieka. Nie ma na świecie żadnej liczącej się instytucji naukowej, która by ten fakt podważała – podkreśla Tomasz Wiśniewski, prezes zarządu Pracowni Finansowej.

Ostatni raport IPCC – działającego przy ONZ Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu – po raz pierwszy tak dobitnie potwierdził, że za ogrzanie planety odpowiada działalność człowieka. W porównaniu do epoki przedindustrialnej średnia temperatura na Ziemi zwiększyła się o ponad 1°C. W czarnym scenariuszu, bez radykalnych działań, wzrost ten do końca wieku może sięgnąć nawet 4,4°C, czego efektem będzie m.in. wzrost poziomu mórz i oceanów o 3 m, zalanie terenów zamieszkałych przez ogromną część światowej populacji i katastrofalne zjawiska pogodowe. Już w tej chwili od 3,3 do 3,6 mld ludzi odczuwa skutki zmian klimatu w postaci powodzi, suszy, klęsk żywiołowych, rekordowych upałów i pożarów. – Spalając paliwa kopalne, w ciągu dwóch–trzech stuleci możemy się przyczynić do dwukrotnie większej zmiany temperatury niż przez ostatnie 10 tys. lat wychodzenia z epoki lodowej. Nauka nie zna tak szybkiego wzrostu temperatury w dotychczasowej geologicznej historii Ziemi – wskazuje ekspert.

Według raportu jeżeli globalne ocieplenie ma zostać zahamowane w granicach bezpiecznego progu 1,5–2°C, trzeba szybko i mocno obciąć emisje gazów cieplarnianych. Do 2030 r. powinna spaść już o połowę, a do 2050 r. – do zera. Oznacza to całkowitą rezygnację z paliw kopalnych i przejście na odnawialne źródła energii. – Każda turbina wiatrowa o mocy 2 MW może zapobiec emisji 250 t CO2 rocznie, a także 1,5 t azotanów, 2 t siarczanów i 17,5 t pyłów emitowanych przez elektrownie węglowe do atmosfery. Farmy fotowoltaiczne są pod tym względem jeszcze bardziej korzystne dla środowiska. Przez to, że wyłączamy zwykle słabej jakości grunty z intensywnej obróbki rolnej z użyciem oprysków chemicznych, uzyskujemy dodatkową korzyść w postaci wzbogacenia bioróżnorodności i ochrony gatunków. Tam siedliska znajdują liczne ptaki, owady, zapylacze, chronimy ten obszar przed pustynnieniem. Dodatkowo on nie jest uprawiany przez rolników, więc maszyny nie emitują dwutlenku węgla – wyjaśnia Tomasz Wiśniewski.

Kolejnym powodem przemawiającym za rezygnacją z elektrowni węglowych jest też fakt, że zużywają one ogromne ilości wody, której potrzebują m.in. do chłodzenia bloków. Według szacunków Greenpeace polska energetyka węglowa odpowiada za aż 70% poboru wody w Polsce. – To jest informacja druzgocąca w dobie wszechobecnej suszy, wywołującej gigantyczne pożary lasów. Susza dodatkowo obniża też poziom wód w rzekach i jeziorach, a letnie upały zwiększają ich temperaturę, co wpływa na spadek możliwości schładzania generatorów i zmniejsza możliwości produkcyjne elektrowni węglowych – zaznacza prezes zarządu Pracowni Finansowej. – Każdy gigawat mocy wiatraków na lądzie to w skali roku ok. 2 mld zł oszczędności na imporcie gazu. Dlatego – nawet jeżeli komuś jest to obojętne i jest tak krótkowzroczny, że nie zwraca uwagi na ochronę klimatu – być może argumenty ekonomiczne będą bardziej przekonujące, że warto inwestować w OZE i mieć własny prąd z odnawialnych, darmowych źródeł energii, jakimi są wiatr i słońce – dodaje.

W kwietniu moc zainstalowana odnawialnych źródeł energii w Polsce wzrosła o 5,1 GW rok do roku i sięgnęła w sumie 24,4 GW, co stanowi już blisko 40% łącznej mocy zainstalowanej wszystkich źródeł energii elektrycznej. Największym źródłem energii z OZE pozostaje fotowoltaika, na drugim miejscu są elektrownie wiatrowe na lądzie. Skala inwestycji w farmy wiatrowe jest dziś jednak zdaniem eksperta zdecydowanie mniejsza, niż mogłaby być, ponieważ kilka lat temu zablokowano tę branżę. – Potrzebny jest kolejny krok albo nawet kilka kolejnych kroków, żeby odblokować lądową energetykę wiatrową – podkreśla. Warunkiem koniecznym dla rozwoju OZE w Polsce są też inwestycje w rozwój i modernizację sieci dystrybucyjnych, które powinny zostać zrealizowane jak najszybciej. – W Polsce są inwestorzy, którzy chcą inwestować w odnawialne źródła energii. Jedynym problemem jest możliwość przyłączenia tych źródeł do sieci. Gdyby rząd zainwestował w modernizację sieci przesyłowych, to na pewno znajdą się inwestorzy, którzy sfinansują całą resztę – ocenia Tomasz Wiśniewski.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka