
Na koniec pierwszego półrocza zadłużenie wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych posiadało prawie 625,8 tys. aktywnych płatników składek – o 0,6% więcej niż rok wcześniej. Łączna wartość zobowiązań wyniosła 21,069 mld zł, a kwoty wahały się od 0,01 zł do 818,8 mln zł.
Na dzień 30 czerwca 2025 r. 625 755 aktywnych płatników miało wobec ZUS zaległości przekraczające 0,01 zł, co stanowi wzrost o 0,6% względem poprzedniego roku. Łączna wartość ich zobowiązań sięgnęła 21,069 mld zł, czyli o 7,6% więcej niż w czerwcu 2024 r. Dr Wojciech Duranowski, ekonomista z Uniwersytetu Opolskiego, zwraca uwagę, że niewielki wzrost odsetka dłużników wynika głównie z faktu, że w Polsce działa coraz więcej przedsiębiorców, a składki ZUS stanowią istotne obciążenie szczególnie dla małych biznesów. – Podejrzewam też, że spora część tych zadłużonych to po prostu firmy, które mają jakieś grosze do dopłaty. Może pomylił się księgowy, a może przelew przyszedł dzień za późno. Przy progu 0,01 zł każda taka drobnostka się liczy. Nie widzę tutaj powodu do paniki. To normalne wahania, jakie obserwujemy w stabilnej gospodarce. Jednak martwi mnie to, że mamy grupę ok. 625 tys. płatników, którzy systematycznie pogłębiają swoje zadłużenie. To może być zapowiedzią większych problemów w najbliższych latach, szczególnie jeśli koniunktura się pogorszy – tłumaczy ekspert.
Radca prawny Aldona Międlar-Adamska z kancelarii Ars Aequi podkreśla natomiast, że choć liczba zadłużonych płatników wzrosła tylko o 0,6%, to sam poziom zobowiązań zwiększył się o blisko 8%. Jej zdaniem może to świadczyć o pogarszającej się kondycji finansowej części przedsiębiorców, co w praktyce grozi naliczaniem odsetek, wszczynaniem egzekucji administracyjnych czy ograniczeniem prawa do świadczeń. Negatywne skutki rosnącego zadłużenia mogą również odczuć finanse całego systemu ubezpieczeń społecznych. – Choć ZUS posiada ustawowe instrumenty zabezpieczające ciągłość wypłat świadczeń, np. dotacje z budżetu państwa, długoterminowe narastanie zobowiązań może obciążać finanse publiczne oraz zwiększać presję na pozostałych płatników. Obecny poziom zadłużenia nie zagraża stabilności systemu. Wymaga on stałej analizy jako sygnał pogarszających się warunków prowadzenia działalności gospodarczej – wskazuje ekspertka.
Maksymalna kwota zadłużenia przypadająca na jedno aktywne konto w czerwcu wynosiła 818,8 mln zł – identycznie jak rok wcześniej. Natomiast minimalne zadłużenie, tak samo jak w 2024 r., to 0,01 zł. Aldona Międlar-Adamska wyjaśnia, że tak znaczne różnice pomiędzy skrajnymi wartościami wynikają z dużego zróżnicowania wśród dłużników. Symboliczne zaległości to zwykle efekt błędów technicznych, drobnych zaokrągleń lub opóźnień w księgowaniu. Natomiast zobowiązania rzędu setek milionów złotych to najczęściej przypadki dużych spółek w restrukturyzacji, upadłości bądź objętych wieloletnimi postępowaniami egzekucyjnymi, w których ściągnięcie należności jest znacznie utrudnione. Ekspertka tłumaczy, że zjawisko to nie jest niczym nadzwyczajnym. – ZUS dochodzi należności również w takich przypadkach, ale napotyka na bariery prawne i praktyczne. Nie musi świadczyć to o patologii, lecz o ograniczeniach systemu egzekucyjnego wobec niektórych dłużników. Ewentualna potrzeba zmian legislacyjnych mogłaby dotyczyć wzmocnienia mechanizmów zabezpieczających interes Funduszu. Jednak obecne przepisy, co do zasady, dają ZUS-owi narzędzia do działania – zaznacza.
W pierwszym półroczu średnie zadłużenie jednego aktywnego płatnika sięgnęło 33,7 tys. zł, co stanowi wzrost o 7,3% w porównaniu do ubiegłego roku. Zdaniem mec. Międlar-Adamskiej taki wynik potwierdza tendencję narastania problemu. Może to być efektem zarówno inflacji i wzrostu wysokości składek, jak i sposobu, w jaki płatnicy regulują zobowiązania oraz odprowadzają bieżące składki. – Nie oznacza to jednak, że każdy płatnik doświadcza problemów. Wiele podmiotów reguluje zobowiązania terminowo, a wzrost dotyczy głównie tych, którzy mają trudności finansowe lub opóźnienia. Statystyczny wzrost zadłużenia wskazuje na ryzyko narastających problemów w części płatników, choć nie musi oznaczać powszechnej trudności w spłacie zobowiązań – podsumowuje ekspertka.
fot. freepik.com
oprac. /kp/