Jakie umiejętności są niezbędne na rynku pracy i czy uczelnie uczą ich studentów? O tym rozmawiali eksperci podczas debaty "Kompetencje przyszłości", która odbyła się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Według Urszuly Blicharz, radcy w Departamencie Strategii, Kwalifikacji i Kształcenia Zawodowego w Ministerstwie Edukacji i Nauki, kompetencje przyszłości to zestaw umiejętności, które pomagają w życiu prywatnym, społecznym, zawodowym, ale i w rozwoju gospodarczym kraju. – Minister może określać ramy i monitorować to, co dzieje się na rynku. 1 września 2019 r., kiedy zaczęliśmy wdrażać zmiany w szkolnictwie zawodowym, przypisaliśmy kompetencje personalne i społeczne do danej kwalifikacji, do konkretnego zawodu. Uważamy, że same kompetencje miękkie, które są niezwykle ważne, bez specjalizacji właściwie nie znajdują racji bytu na rynku. Mówimy o twórczym rozwiązywaniu problemu czy o kreatywności, ale one są zawsze powiązane z jakąś dziedziną. Specjalizacje są bardzo istotne – oceniła.
Katarzyna Śledziewska, dyrektor zarządzająca DELab z Wydziału Nauk Ekonomicznych na Uniwersytecie Warszawskim, zwróciła uwagę na inny problem. Jej zdaniem tworzone przez resort edukacji ramy nie uwzględniają kompetencji przyszłości. Są tworzone pod przemysł 3.0, który znamy z poprzedniej rewolucji technologicznej. – Nadal sadzamy dzieci jak w korporacji – w ławce jedno za drugim, gdzie cały czas nauczyciel jest ex cathedra. Musi też się dostosowywać do programu, który jest sztywno ustawiony, czy to w szkole podstawowej, czy na studiach. Ramy są kontrproduktywne. Kształcenie kompetencji przyszłości ma walor dynamiczny i ono wymyka się wszelkim ramom, naszemu myśleniu o edukacji. Jeżeli tego nie zmienimy, to niebawem big techy wejdą na rynek edukacyjny i stworzą system mikrokursów – już właściwie to robią. W efekcie przestaniemy potrzebować uczelni wyższych – skomentowała ekspertka.
Zdzisława Dacko-Pikiewicz, rektor Akademii WSB, zauważyła, że kompetencje to nic innego niż dawne kwalifikacje zawodowe. Zmieniła się natomiast rzeczywistość – działamy w zespołach rozproszonych, zróżnicowanych międzypokoleniowo i międzykulturowo, przez co zupełnie inaczej postrzegamy pracę. – Żyjemy w ciekawych i skomplikowanych czasach. Mamy pięć pokoleń na rynku pracy i tym samym inne oczekiwania wobec pracodawców. Dla młodych zupełnie inną wartością jest praca niż dla ludzi z pokolenia, które ja reprezentuję – powiedziała
Wymieniła także cztery megatrendy, które są podstawą transformacji rynku pracy. – Rynek pracy od wielu lat ulega ogromnym zmianom ze względu na bardzo szybki, mobilny internet. Drugi megatrend to sztuczna inteligencja i automatyzacja, które z jednej strony zrewolucjonizowały rynek, a z drugiej – wymagają od nas innego zarządzania zespołami składającym się z ludzi i np. humanoidalnych robotów. Trzeci megatrend to analityka wielkich zbiorów danych, a czwarty – chmura obliczeniowa – powiedziała rektor. – Na te cztery megatrendy nakładają się wyzwania cywilizacyjne, m.in. nierówności społeczne czy zmiana klimatu. Jednocześnie jesteśmy obserwatorami innych trendów, takich jak VUCA, czyli zmienność i nieprzewidywalność albo gig economy – dodała.
O zmianach zachodzących na rynku pracy mówi także Aleksandra Trapp, head of culture and trends w infuture.institute. Jak wskazała, największym wyzwaniem jest fakt, że systemy edukacyjne muszą przygotować uczniów czy studentów do funkcjonowania w rzeczywistości, której nie znamy. – Widzimy, jak bardzo świat się zmienia. Żyjemy w świecie najbardziej dynamicznych zmian w dziejach ludzkości, głównie z powodu rozwijającej się technologii. Gdyby 10 czy 15 lat temu ktoś powiedział mi, że będę płacić za zakupy zegarkiem, to nie uwierzyłabym. Ale tak się dzieje – mówiła.
Aleksandra Trapp dodała, że zmieniają się także podstawowe kompetencje, które kiedyś uważane były za coś banalnego. – Przykładem jest umiejętność czytania. Dzisiaj nie dość, że musimy czytać ze zrozumieniem, to jeszcze musimy umieć weryfikować źródła, walczyć z fake newsami. Zmieniają się także zawody. Co jakiś czas sprawdzam, jakie oferty pojawiają się na rynku. Coraz częściej spotykam profesje, których nie znam, np. chief happines officer, operator drona czy spec od blockchaina. To są zawody, które wchodzą i będą wchodzić na rynek, a także będą determinować wybory młodych ludzi – podkreśliła Aleksandra Trapp.
Jak wynika z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego, 90% firm ma problemy ze znalezieniem ludzi o odpowiednich kompetencjach. Ponadto 1/3 z nich twierdzi, że to jest duża bądź bardzo duża bariera w rozwoju biznesu. – To nie kwestia spadającej podaży pracy, ale niedopasowania kompetencyjnego. Jakich umiejętności brakuje? Miękkich, takich jak praca zespołowa, leadership, umiejętność współpracy, ale też kompetencji zawodowych – ocenił Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora ds. badań i analiz w PIE.
Okazuje się też, że 7 na 10 firm nie inwestuje i nie planuje inwestować w kapitał ludzki. – Kręcimy się w kółko. Z jednej strony przedsiębiorcy mówią, jak jest strasznie ciężko na rynku pracy, ale z drugiej – gdy ich pytamy, co z tym robią, to okazuje się, iż niewiele. Chciałbym, żebyśmy wyszli z zaklętego kręgu – powiedział Andrzej Kubisiak. Jak podkreślił, sytuacja będzie coraz gorsza, ponieważ ludzi na rynku pracy będzie coraz mniej. – Musimy coś z tym zrobić, i to zaraz. Jeśli tego nie zrobimy, to przy malejącej puli pracowników niedopasowanie będzie nam jeszcze bardziej przeszkadzać – dodał Andrzej Kubisiak.
fot. unsplash.com
oprac. /kp/