Komisja Europejska proponuje wprowadzenie normy emisji spalin Euro 7, która ma ograniczyć m.in. emisję tlenków azotu i cząstek stałych. Ma też wyrównać limity dla samochodów benzynowych i wysokoprężnych. Samochody mają być wyposażone w czujniki, które pozwolą na sprawdzenie emisji w każdej chwili. Jeśli przepisy zostaną zatwierdzone przez kraje członkowskie i Parlament Europejski, powinny obowiązywać dla nowych samochodów osobowych od połowy 2025 r., a dla ciężarówek dwa lata później.
– Nie ma zgody na proponowaną przez Komisję Europejską normę Euro 7. Jej przyjęcie spowodowałoby ogromne zwiększenie kosztów produkcji samochodów osobowych i ciężarowych. Będziemy robić wszystko, aby ta propozycja nie weszła w życie – zapowiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Polityk spotkał się w tej sprawie z ministrami transportu: Czech (który był organizatorem spotkania), Niemiec, Włoch oraz zdalnie Słowacji, Rumunii, Węgier i Portugalii. Uczestnicy zgodzili się, że propozycja KE jest zdecydowanie za daleko idąca. Ich zdaniem zagraża ona konkurencyjności gospodarek poszczególnych państw członkowskich UE. Wprowadzona w przedłożonym kształcie może doprowadzić do znacznego wzrostu ceny samochodów osobowych.
– Jesteśmy zaniepokojeni propozycją nowej normy Euro 7, która jest pochodną bardzo wysokich ambicji unijnych urzędników i grup w PE, które forsują rozwiązania nieprzystające do rzeczywistości. To zostało potwierdzone na spotkaniu w Strasburgu. Nie ma zgody na proponowaną normę Euro 7. Oczekujemy urealnienia projektowanego rozporządzenia. Aktualnie proponowane terminy nie są możliwe do dotrzymania – powiedział polski minister. Jak dodał, przyjęcie tych rozwiązań stworzyłoby konieczność sprostania nowym wymaganiom technicznym i technologicznym. Jednocześnie spowoduje spowolnienie badań nad rozwiązaniami technicznymi dotyczącymi pojazdów bezemisyjnych. – Przypomnę, że promowana norma Euro 7 dotyczy samochodów emisyjnych. Przyjęcie jej spowoduje ogromne zwiększenie kosztów produkcji samochodów osobowych i ciężarowych, aby sprostać jej wymogom – podkreślił.
Jak dodał Andrzej Adamczyk, w przyszłości – w 2050 r. lub 2060 r. – samochody poruszające się po drogach UE będą wyłącznie bezemisyjne. Dlatego jego zdaniem nie ma sensu angażować olbrzymich środków finansowych w normę Euro 7, które to koszty zostaną przerzucone na barki konsumentów. – To my wszyscy będziemy ponosili ciężar działań Komisji Europejskiej. To branża motoryzacyjna, branża transportowa poniesie bardzo negatywne konsekwencje po wprowadzeniu tychże propozycji. To dzisiaj bardzo wyraźnie wybrzmiało. Takie zdanie wyraził minister transportu Czech w imieniu swojego rządu. Również formułowałem podobne argumenty w imieniu rządu Polski, podobnie jak ministrowie Niemiec i Włoch – wskazał.
W rozmowach wziął udział wiceminister klimatu Adam Guibourgé-Czetwertyński, który odniósł się do pomysłu, aby 2035 r. był datą graniczną, od której nie będą rejestrowane samochody z silnikami spalinowymi. – To propozycja Komisji Europejskiej. Minister Guibourgé-Czetwertyński powiedział bardzo wyraźnie, że to spowoduje wykluczenie komunikacyjne dużej części Polaków, których nie będzie stać na bardzo drogie, trudno dostępne samochody o napędzie elektrycznym – wskazał minister Adamczyk. Dodał, że również w tym zakresie zaakcentowane zostało stanowisko polskiego rządu. – Jest jednoznaczne – kosztem obywateli Polski nie będziemy wypełniali bardzo wygórowanych, niczym nieuzasadnionych ambicji urzędników i części środowisk w PE – podsumował Andrzej Adamczyk.
fot. freepik.com
oprac. /kp/