Od wtorku Polacy żyją na kredyt – 2 maja 2023 r. wypadał w Polsce krajowy Dzień Długu Ekologicznego. Oznacza to, że mieszkańcy Polski wykorzystali już przypadające na jedną osobę zasoby naturalne Ziemi, które mogą odnowić się w ciągu roku.
Jak wynika z danych Global Footprint Network, międzynarodowej organizacji zajmującej się zrównoważonym rozwojem oraz obliczeniami związanymi ze śladem środowiskowym, państwa wysoce zindustrializowane, korzystające z dostępnych zasobów w sposób nieproporcjonalny, wkraczają w okres długu ekologicznego znacznie wcześniej niż cała planeta. Najwcześniej, bo już 2 lutego, w okres długu wszedł Katar. 14 lutego dług zaciągnął Luksemburg, a 13 marca – Kanada, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Stany Zjednoczone Ameryki. W maju tegoroczny krajowy dzień długu ekologicznego wypada także w Niemczech (4 maja), Francji (5 maja), Japonii (6 maja) czy Portugalii (7 maja). Najpóźniej w okres długu wkroczą: Indonezja (3 grudnia), Ekwador (6 grudnia) i Jamajka (20 grudnia).
Zgodnie z szacunkami ekspertów po raz pierwszy światowa konsumpcja przekroczyła dostępne zasoby naturalne Ziemi w 1970 r. (29 grudnia). Obecnie jednak świat wykorzystuje je znacznie szybciej – od kilku lat Światowy Dzień Długu Ekologicznego przypada na przełomie lipca i sierpnia. Jak wskazuje Global Footprint Network, ludzkość korzysta z natury 1,8 razy szybciej, niż pozwalają na to możliwości regeneracyjne naszej planety.
Obecnie aby zaspokoić wszystkie nasze potrzeby, potrzebowalibyśmy około 1,8 planet takich jak Ziemia. Redukcja emisji dwutlenku węgla o połowę sprawiłaby, że potrzebowalibyśmy jej niewiele ponad jedną, przesuwając tym samym wejście w okres długu ekologicznego o 93 dni. Redukcja śladu środowiskowego związanego z sektorem transportu o 50%, przy założeniu, że 1/3 dystansu zastąpiłby transport publiczny, a resztę mikromobilność, pozwoliłoby opóźnić wejście w ten okres o kolejne 13 dni. Natomiast ponowne zalesienie 350 mln hektarów lasu przesunęłoby tę datę o kolejne 8 dni.
fot. pexels.com
oprac. /kp/