Limity zatrudnienia cudzoziemców powinny być elastycznie dostosowywane do bieżących potrzeb rynkowych, a przepisy nie powinny nadmiernie obciążać finansowo przedsiębiorców – to wnioski Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi po analizie propozycji nowelizacji przepisów o zatrudnianiu cudzoziemców. Jak podkreślił minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk, zapotrzebowanie na pracę cudzoziemców występuje w branżach takich jak rolnictwo, budownictwo, TSL i przetwórstwo przemysłowe, a w ubiegłym roku ponad 125 tys. przedsiębiorców – nie licząc rolników – zatrudniało ok. 1 miliona obcokrajowców.
We wspólnym stanowisku resorty rozwoju i technologii oraz rolnictwa i rozwoju wsi sprzeciwiły się limitom zezwoleń na pracę proponowanym przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które mogą zostać wydane w danym roku kalendarzowym. Nie zgadzają się też z zapisem o opłacie za złożenie wniosku o wydanie zezwolenia na pracę, która miałaby być pobierana nawet wtedy, gdy przedsiębiorca nie z jego winy otrzyma odmowę wydania zezwolenia lub odmowę dokonania wpisu oświadczenia o powierzeniu pracy cudzoziemcowi do ewidencji. W ocenie MRiT w takiej sytuacji przedsiębiorca powinien otrzymać zwrot opłaty. Ministerstwa są też przeciwko rozszerzeniu katalogu wyłączeń, które umożliwiają organom kontrolnym przeprowadzenie kontroli w przedsiębiorstwie, bez konieczności informowania o takim zamiarze.
– MRPiPS wpadło na pomysł, aby wprowadzić odgórne limity na zatrudnianie obcokrajowców. To jest dowód na gospodarkę centralnie planowaną – ocenił Krzysztof Paszyk. Jak zaznaczył, w projekcie ustawy znajduje się "kolejne zagrożenie", czyli "drakońskie kary" dla przedsiębiorców zatrudniających obcokrajowców. – Wydaje mi się, że niczym sobie nie zasłużyli ci przedsiębiorcy na tak drakońskie przepisy dotyczące kontroli, jak przewiduje to projekt ustawy – podkreślił minister. Zwrócił również uwagę na opłaty pobierane od wniosku firm o zatrudnienie obcokrajowców, nawet jeśli wnioski te zostały rozpatrzone negatywnie. – Wyobraźmy sobie sadownika spod Grójca, który złoży takie zapotrzebowanie na 50 pracowników, zostanie rozpatrzone negatywnie, a ten przedsiębiorca, ten sadownik zostanie bez pracowników i bez pieniędzy, które wniósł na ten wniosek. Tak być nie może. Ja pozwoliłem sobie w imieniu resortu rozwoju i technologii wnieść swoje zastrzeżenia do tego projektu. Myślę, że przedsiębiorcy z tych branż, które potrzebują pracowników sezonowych, naprawdę potrzebują wsparcia rządu, wsparcia państwa, a nie stwarzania im problemów – podkreślił Krzysztof Paszyk.
Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Stefan Krajewski dodał, że rolnicy, przedsiębiorcy rolni potrzebują pracowników, często pracowników sezonowych. – Polscy pracownicy niekoniecznie chcą tych zajęć sezonowych, krótkotrwałych, szukają raczej stałej pracy. Do tej pory tę lukę wypełniali Ukraińcy, w związku z wybuchem wojny i brakiem możliwości przyjazdu tutaj przez Ukraińców, zwłaszcza mężczyzn, jest duże zapotrzebowanie na tych pracowników – podkreślił. W samym sektorze owoców i warzyw do zbioru potrzeba ok. 150 tys. pracowników rocznie, z kolei w przetwórstwie liczba ta waha się od 30 tys. do 50 tys. osób. W ocenie wiceministra ich zatrudnianie należy "wzmacniać, wspierać, nie w żaden sposób ograniczać".
fot.
oprac. /kp/