• +48 502 21 31 22

Susza zagrożeniem dla gospodarki i rolnictwa

W Europie średnia ilość wody przypadająca na jednego mieszkańca wynosi ok. 5 tys. m³ rocznie. W Polsce jest to ok. 1,6 tys. m³ wody.

Susza zagrożeniem dla gospodarki i rolnictwa

Susza to coraz poważniejsze zagrożenie dla polskiej gospodarki. 13 województw zmaga się z jej skutkami, co przekłada się na znaczne straty w rolnictwie. Szczególnie dotknięte są regiony północno-wschodnie, gdzie rolnicy mogą stracić nawet 20% plonów. Zmiany klimatu prowadzące do wzrostu temperatury i zmniejszenia ilości opadów mają bezpośredni wpływ na zmniejszenie produkcji rolnej i w konsekwencji podnoszą ceny żywności. Niewystarczająca retencja wody i niskie zasoby wodne dodatkowo pogarszają sytuację.

W Europie średnia ilość wody przypadająca na jednego mieszkańca wynosi ok. 5 tys. m³ rocznie. W Polsce jest to ok. 1,6 tys. m³ wody, a w okresach suszy jej ilość spada nawet do 1,1 tys. m³, czyli dużo poniżej progu tzw. stresu wodnego. – Najczęściej podaje się właśnie tę miarę, dzieląc roczną sumę odpływu rzecznego przez liczbę mieszkańców, co daje ok. 1,6 tys. m³ i to jest rzeczywiście kiepsko, to plasuje nas w końcówce stawki europejskiej. Natomiast w wilgotnych latach ten wskaźnik wynosi 2–2,1 tys. m³ na osobę na rok i to jest już całkiem nieźle – wyjaśnia dr Jarosław Suchożebrski, hydrolog z Zakładu Hydrologii na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego. – W tej mierze nie uwzględnia się jednak zasobów wód podziemnych, retencji krajobrazowej, retencji w zbiornikach. Dlatego inną miarą, też często stosowaną, jest porównanie całkowitych zasobów wody netto – czyli ze wszystkich tych źródeł – do rzeczywistego zużycia. U nas zużywa się średnio kilkanaście procent tych zasobów wodnych. Natomiast za wartość krytyczną uznaje się 20% i jeśli dany kraj tyle zużywa, to będzie mieć problem z zasobami wodnymi. My w takich okresach jak obecnie w niektórych niektórych regionach naszego kraju zbliżamy się, a czasami lekko przekraczamy te 20%, ale średnia z wielolecia wciąż pozostaje korzystna – tłumaczy ekspert.

Wskazuje jednak, że w nadchodzących latach sytuacja będzie się pogarszać. – Zmiany klimatu są nieuniknione i tutaj jest konsensus, że klimat nam się zmienia. W efekcie prawdopodobnie – i na to wskazują dostępne badania – możemy się spodziewać więcej dni suchych, a zarazem więcej opadów nawalnych, gwałtownych. Najbardziej wyraźnym efektem zmian klimatycznych jest i będzie u nas rosnąca gwałtowność zjawisk atmosferycznych, częstsze burze i wichury, a okresy długotrwałej suszy będą się przeplatały z nawalnymi opadami powodującymi lokalne powodzie i podtopienia. To też będzie wpływać na nasze zasoby wodne. Natomiast trzeba przy tym pamiętać, że gwałtowne burze nie poprawiają nam stanu zasobów wodnych, bo woda, która spada przy tej okazji na powierzchnię, bardzo szybko odpływa. Dlatego w perspektywie spodziewamy się raczej coraz mniejszych dostępnych zasobów wodnych w Polsce – zwraca uwagę dr Jarosław Suchożebrski.

Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest susza. Zaczyna się od suszy atmosferycznej, kiedy przez dłuższy czas nie pada deszcz, następnie pojawia się susza glebowa, co najczęściej jest powiązane z wysoką temperaturą, z wysokim parowaniem wody z roślin i gleby. Wówczas rozwija się susza rolnicza i zaczynają wysychać rośliny. Kolejnym etapem jest susza hydrologiczna, gdy obniżają się zasoby wód płynących i małe rzeki czy zbiorniki wodne mogą wysychać. – W takiej sytuacji może brakować wody dla niektórych gałęzi przemysłu czy do nawodnień rolniczych. Natomiast końcowym, najgorszym rodzajem suszy jest susza hydrogeologiczna, kiedy obniżają nam się zasoby wód podziemnych. Te wszystkie rodzaje suszy są od siebie zależne, a wszystko zaczyna się od braku opadów – wyjaśnia hydrolog.

Najprostszym rozwiązaniem, żeby poprawić sytuację, jest retencjonowanie i oszczędzanie wody. Dr Jarosław Suchożebrski podkreśla, że może się to wydawać banalne, jednak w czasach, kiedy wody zaczyna brakować, powinniśmy ją oszczędnie gospodarować, a w okresach, kiedy jest jej więcej – magazynować. Duże zbiorniki retencyjne w Polsce mają sumaryczną pojemność trzykrotnie niższą od uznawanej w Europie za wystarczającą dla bezpiecznego zaopatrzenia w wodę i zapewniającą wystarczający poziom ochrony przeciwpowodziowej. – Najprościej byłoby po prostu pozwolić tej wodzie zostać w krajobrazie – w momentach, kiedy jest jej za dużo, pozwolić jej rozlewać się po mokradłach, zasilać małe, naturalne zbiorniki wodne, wsiąkać do gleby, bo najlepszym magazynem wody jednak są wody podziemne. Zwłaszcza że ta woda przenikając do wód podziemnych, po prostu się oczyszcza. To jest najlepszy magazyn i najlepsze źródło wody pitnej – podkreśla dr Jarosław Suchożebrski.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka