
Zatory płatnicze stanowią poważne wyzwanie dla polskiego biznesu – tylko nieco ponad 28% firm nie miało problemów z zaległościami w płatnościach ze strony swoich kontrahentów. Najczęściej zadłużenie wobec badanych firm wynosiło 5-20 tys. zł.
Ponad 60% polskich przedsiębiorstw boryka się z problemem nieopłaconych faktur – wynika z najnowszego raportu UCE Research „Zaległości i opóźnienia w płatnościach. I półrocze 2025 r.”. Wśród przepytanych 500 liderów biznesu, w tym właścicieli firm i kadry zarządzającej, tylko 28,3% nie miało problemów z zaległościami. Z kolei 11,1% nie potrafiło zdiagnozować sytuacji. – Zatory płatnicze wciąż uchodzą w Polsce za temat wstydliwy. Przyznanie się do problemów z kontrahentami bywa odbierane jako dowód słabości. Łatwiej udać niewiedzę, niż przyznać, że ściągnięcie pieniędzy od klientów przypomina czasem walkę z wiatrakami. Jeśli właściciel czy menedżer rzeczywiście nie potrafi wskazać, ile pieniędzy zalegają mu kontrahenci, to oznacza, że nie kontroluje przepływów finansowych – komentuje Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, jeden z konsultantów merytorycznych raportu.
Najczęściej wybieranym przedziałem zadłużenia była kwota od 5 tys. do 20 tys. zł, na którą wskazało 12,7% badanych. Wartości te dotyczą głównie firm zatrudniających od 10 do 50 osób oraz działających w branży energetyki i OZE. Choć na pierwszy rzut oka kwoty te mogą wydawać się niewielkie, dla niektórych firm często mają kluczowe znaczenie. – Dla średniej firmy, obracającej milionami złotych 20 tys. zł, opóźnienia to kwota marginalna. Natomiast dla mikroprzedsiębiorcy taki poziom zaległości może oznaczać brak środków na wypłatę pensji czy opłacenie składek lub podatków. W praktyce kluczowe jest nie tyle nominalne zadłużenie kontrahenta, ile jego udział w miesięcznych przychodach i czas przeterminowania. Jeżeli 5-20 tys. zł odpowiada kilkunastu procentom miesięcznego obrotu i zaległość trwa dłużej niż 60 dni, to realnie zagraża płynności finansowej przedsiębiorstwa – tłumaczy mec. Adrian Parol.
Ekspert zwraca uwagę, że kontrahent, któremu nie zapłacono, sam opóźnia swoje zobowiązania. Duże znaczenie ma także strategia zarządzania gotówką. – Część firm celowo wydłuża cykl płatności, traktując wierzycieli jako nieoprocentowane źródło finansowania. Do tego dochodzą spory formalne i reklamacyjne. Kluczowe są też same terminy płatności. Przy bardzo krótkich, wynoszących np. 7-14 dni, opóźnienia są częste, choć zwykle krótkotrwałe. Przy długich, trwających 45-60 dni, kontrahent łatwiej przesuwa płatność jeszcze dalej, bo już na starcie traktuje fakturę jak kredyt kupiecki – podkreśla mec. Adrian Parol.
W dalszej kolejności ankietowani wskazywali na zaległości poniżej 5 tys. zł (11,7%), 20-40 tys. zł (11,5%) oraz 40-60 tys. zł (10,1%). Natomiast najmniej wskazań miały przedziały 80-100 tys. zł (4,2%), powyżej 100 tys. zł (5%), a także 60-80 tys. zł (5,5%). – Zaległości od 60 tys. zł w górę są charakterystyczne dla mniejszej grupy firm, które działają na większych kontraktach, obsługują kilku strategicznych klientów lub operują w branżach kapitałochłonnych – dodaje ekspert. Dla wielu przedsiębiorstw, zwłaszcza z sektora MŚP, są to kwoty, które przekraczają granice ich rezerw finansowych i mogą prowadzić do poważnych konsekwencji, a nawet upadłości. Mec. Adrian Parol podkreśla, że to równowartość kilku miesięcznych kosztów pracy lub zakupu surowców, brak zapłaty jednej takiej faktury może więc zachwiać całą strukturą finansową firmy.
fot. freepik.com
oprac. /kp/