
Badania francuskich i brytyjskich naukowców wykazały, że ślad węglowy generowany przez kobiety, mierzony na podstawie diety i wykorzystania transportu, jest o jedną czwartą niższy niż ten generowany przez mężczyzn. Luka pozostaje znacząca nawet po uwzględnieniu różnic w zapotrzebowaniu kalorycznym i pokonywanych dystansach. Za te rozbieżności w dużej mierze odpowiadają czerwone mięso i samochody, czyli czynniki silnie związane ze stereotypowym wizerunkiem męskości.
Badanie przeprowadzone przez CREST-ENSAE w Paryżu i Grantham Research Institute on Climate Change and the Environment w London School of Economics and Political Science objęło reprezentatywną grupę ludności Francji. Analizowano dane z ankiet dotyczących spożycia żywności (ponad 2 tys. osób) i wzorców transportu (12,5 tys. osób), uwzględniając codzienne dojazdy i podróże wakacyjne. Do zebranych danych dodano informacje o emisji dwutlenku węgla dla każdego produktu żywnościowego i środka transportu. Wyniki pokazały, że roczny ślad węglowy związany z żywnością i transportem wyniósł średnio 5,3 tony ekwiwalentu CO2 dla mężczyzn i 3,9 tony dla kobiet. Łącznie żywność i transport odpowiadają za około połowę śladu węglowego przeciętnego Francuza.
– Okazało się, że tę pierwotną lukę wynoszącą 26% – jeśli weźmiemy pod uwagę różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami w zakresie częstości zatrudnienia, różnice w miejscu zamieszkania, wykształceniu i różnice w poziomie dochodów – można obniżyć do 18%. To jednak wciąż dużo. Próbujemy uwzględnić także czynniki związane z biologicznymi różnicami pomiędzy płciami, głównie fakt, że mężczyźni mają większe dzienne zapotrzebowanie kaloryczne niż kobiety. Kiedy to zrobimy, luka pomiędzy płciami w zakresie diety zmniejsza się dość znacząco. Oznacza to, że różnice w potrzebach biologicznych odpowiadają za istotną część luki w śladzie węglowym, jeśli chodzi o spożywaną żywność – wyjaśnia Marion Leroutier, adiunktka w Centrum Badań Ekonomicznych i Statystycznych (CREST-ENSAE) w Paryżu. Podobnie uwzględnienie większych dystansów pokonywanych przez mężczyzn – często związanych z dojazdami do pracy wynikającymi z norm społecznych – również zmniejszyło lukę. Jednak nawet po tych korektach różnica wynosi ok. 8%.
Okazało się, że za niemal całą różnicę w śladzie węglowym odpowiadają dwa czynniki: częstsze korzystanie z samochodu i wyższe spożycie czerwonego mięsa przez mężczyzn. – Te dwa dobra są na podstawie innych badań powiązane z tradycyjnym wizerunkiem męskości. Są badania z dziedziny nauk społecznych, które pokazują, że ważnym elementem pewnego stereotypu „prawdziwego” mężczyzny jest spożywanie czerwonego mięsa i posiadanie auta. Fakt, że te dwa dobra odpowiadają za znaczącą część luki, która pozostaje po uwzględnieniu wielu innych czynników, wskazuje na potencjalną rolę norm płciowych jako czegoś, co może mieć konsekwencje środowiskowe – podkreśla Marion Leroutier.
Badanie wykazało również, że dużą rolę odgrywa struktura gospodarstwa domowego. W związkach, szczególnie w przypadku par mieszkających razem, zaobserwowano większą zbieżność płciową w kwestii posiłków. Z kolei różnice w śladzie transportowym były szczególnie wyraźne u par z dziećmi, co może wynikać z podziału ról.
Autorzy badania wierzą, że ich odkrycia są istotne dla polityków i decydentów, ponieważ rzucają światło na różne podejścia mężczyzn i kobiet do kwestii środowiskowych. Przyjęcie wzorców konsumpcji zgodnych z celami zerowej emisji może okazać się łatwiejsze dla kobiet. W dalszych badaniach naukowcy planują zbadać, czy mniejszy ślad węglowy kobiet wynika z ich większego zaniepokojenia zmianami klimatu i większej gotowości do zmiany nawyków. – Dla mnie to punkt wyjścia do szerszej grupy badań, które, mam nadzieję, opracujemy w ciągu najbliższych lat. Spróbujemy ustalić, czy to zjawisko można zaobserwować także w innych krajach, ale też odpowiedzieć na więcej pytań – na przykład o to, co właściwie wiemy o konsekwencjach tej luki w obszarze polityki klimatycznej, kto poniesie większe koszty jej wprowadzenia – podsumowuje Marion Leroutier.
fot. freepik.com
oprac. /kp/